Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naleśniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą naleśniki. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 stycznia 2013

Nowy Rok i stare zmartwienia

Jak zwykle przykro mi, że nic nie piszę od dawna, ale nadal pochłania mnie bardziej mój drugi (a wkrótce może i trzeci) blog z opowieściami i inne sprawy, jak życie codzienne, miłości, aktywizm, edukacja, pies, twórczość, muzyka, praca. Na gotowanie wymyślnych frykasów brak już w tym wszystkim czasu, a i ja już dawno straciłam zapał do wielogodzinnej gimnastyki między dechą do krojenia a zlewem i żonglowania garnkami po to tylko, żeby napchać brzuch. Postawiłam na moje ulubione kluchowe królestwo, do którego zaszczytnie dołączyły wegańskie i tanie (75c za paczkę) włoskie kluchy gniocchi. Jeśli uda się komuś dostać je w PL to polecam, już zresztą o nich raz pisałam tu.
Bywa jednak, że uda nam się w naszym szalonym projekcie znaleźć dość czasu i chęci na gotowanie i wtedy niespodziewanie robi się z tego mała wegańska uczta.

Przez pewien czas wielkim hitem były naleśniki wielosmakowe. Zamiast nadzienia zasmaża się je po prostu z pożądanymi składnikami i serwuje z pastą, sosem albo cukrem i cynamonem.

NALEŚNIKI ZASMAŻANE
Ciasto na naleśniki (najprostsze: woda/mleko, mąka biała pół na pół z pełnoziarnistą lub owsianą/gryczaną, 2 łyżki oleju i szczypta cukru i soli ) wylewamy na patelnię i jak najszybciej kładziemy na wierzch plasterki jabłek lub innych owoców, posiekaną cebulę, plasty tofu lub co nam przyjdzie do głowy tak, żeby zatopiły się w cieście. Następnie odwracamy i pozwalamy się im smażyć chwilę na drugiej stronie.

Na zdjęciach kolejno:

z cebulą i pastą kanapkową

z jabłkiem

z jabłkiem i cukro-cynamonem

z wędzonym tofu i cebulą.

Szybko, łatwo i sycąco. Na tyle, że taguję zarówno na śniadanio-kolacje jak i na obiad. Miłego opychania!


piątek, 21 stycznia 2011

Beztłuszczowo

Podczas ostatniej nieobecności na blogu przybyło mi aż 6 nowych obserwatorów i obserwatorek! Nie mówiąc już nawet o ilości odwiedzin, która stale rośnie. Jestem pozytywnie zaskoczona, wspaniale, że Wy wszyscy macie ochotę zajrzeć, poczytać i nawet czasem komentować, to co sobie tu napiszę. Szczególnie dziękuję za komentarze w stylu "nie jestem weg*, ale czasem sobie zajrzę, fajnie, że są takie blogi". Jakby nie było, ten i, mam nadzieję, inne wegańskie blogi nie są tylko dla wegan. To prawdziwa motywacja do działania.
Ostatnio naszła nas ogromna ochota na odciążenie brzuchów po obżarstwie z końca roku i odkryliśmy cudowną, chociaż nieco uzależniającą potrawę : naleśniki z farszem z pora i soczewicy. Jest szybka (z soczewicy czerwonej, która gotuje się raz dwa), beztłuszczowa i bez smażenia (chyba, że wylanie naleśnika na suchą patelnię uznajemy za smażenie).
Naleśniki robimy według przepisu na naleśniki owsiane.





FARSZ Z PORA I SOCZEWICY

1 por
2 szkl. soczewicy czerwonej
sos sojowy, pieprz
kminek

Soczewicę wrzucić do gotującej wody (małej ilości), pora posiekać drobno, włozyć do miski i zalać wrzątkiem. Kiedy zmięknie, odcedzić (UWAGA! Nie wylewać wody!) i połączyć z ugotowaną soczewicą. Jeśli jest za mokre, odcedzić trochę wody. Doprawić. Ponieważ w przypadku czerwonej soczewicy "ugotowana" to synonim "rozgotowana" w połączeniu z porem tworzy konsystencję farszu. Tym wspaniałym tworem wypełniamy naleśniki. Mmmm... znów naszła mnie ochota, żeby to zjeść.




Jeśli chodzi o wodę odlaną z pora, nie wylewamy jej, tylko odstawiamy, nadaje się idealnie, żeby ugotować na niej zupę lub ryż/kaszę itp. Ja ugotowałam na niej pęczak do obiadu, miał przyjemny, warzywny posmak.

Acha, farsz wspaniale komponuje się z wietnamskim sosem słodko-kwaśnym chilli (do nabycia na Marywilskiej)... hm.. pomijając fakt, że z sosem chilli wszystko komponuje się wspaniale. Ale to już osobny temat.

piątek, 19 listopada 2010

Śniadanie na bajerze

W związku z udanymi staraniami nad efektywnym wykorzystaniem czasu udaje mi się ostatnio wcześnie wstawać i jeść regularnie, co bardzo poprawia poziom wydajności i ogólnego funkcjonowania. Jestem z siebie bardzo zadowolona. No..może bardzo jeszcze nie, ale całkiem. Efektem są pyszne, choć nie ukrywam, że dość czasochłonne (ok 30-40 min) śniadanka. Na przykład: naleśniki w 2 odsłonach. Serowe są efektem ostatniego zamówienia w Evergreen, a kokosowe dzięki znalezionemu w lodówce mleku kokosowemu.

Ciasto przygotowujemy według przepisu na naleśniki owsiane - zamiast płatków można dodać dowolną mąkę razową.




NALEŚNIKI SEROWO - ŚMIETANOWE

1/2 paczki sera sojowego
2-3 łyżki Śmietany sojowej
pieprz
1 ząbek czosnku

Czosnek rozgniatamy, resztę miksujemy, posypujemy pieprzem.









NALEŚNIKI KOKOSOWE

1/2 szkl. mleka kokosowego
1/2 szkl. wiórków kokosowych
1 łyżka cukru

Wiórki namoczyć w mleku, jeśli nie ma czasu to nie trzeba, zmiksować na gładką masę. Jeśli jest za rzadkie - dodać wiórków.


Obydwa nadzienia z powodzeniem można jeść również na kanapkach!
Polecam na śniadania na luzie - najlepiej w piżamce i z kawką, pomimo zimnego wiatru i szarych chmur za oknem :)

wtorek, 13 października 2009

No to zaczynamy!

Witam na moim blogu! Ponieważ każdy może założyć takiego bloga to dlaczego nie ja? Zaczynam wcale nie zdrowo, bo siedząc na zwolnieniu, ale z nudów(a raczej nadmiaru czasu) postanowiłam wprowadzić w czyn moje dobre chęci dzielenia się wiedzą i doświadczeniem oraz wegańską pasją (młodą jeszcze acz intensywną). Stąd też nazwa. Początki są niełatwe, ale jestem dobrej myśli. Poza tym.. ostatnio podejrzanie duża ilość osób w moim otoczeniu przechodzi na wege ! :)Tak trzymać, do was głównie kieruję te treści. Przepisy oczywiście będą nie tylko moje, co będę zaznaczać, ale takie, które można u mnie na pewno zjeść. Z czasem wszystko uzupełnię zdjęciami. Na razie umieszczam piramidę żywienia. W wersji wegańskiej oczywiscie!

Na wstęp zamieszczam dawno obiecany a banalny w wykonaniu przepis na śniadaniowy hummus oraz kilka innych.




HUMMUS Z CIECIERZYCY

1 szkl. ciecierzycy (grochu włoskiego)
1/2 szkl. sezamu
3-4 łyżki oliwy z oliwek/ jakiegokolwiek "lepszego" oleju
2 lub więcej ząbków czosnku
sól, pieprz biały i czarny

Ciecierzycę wypłukać, namoczyć na noc, ugotować ok 30 - 40 min w małej ilości (żeby przykryć ziarna) nieosolonej wody. 5 minut przed końcem gotowania dosypać sezam. Odlać część wody z gotowania do szklanki (może się przydać jak wyjdzie za suche!). Do gorącej (bo wtedy się miksuje łatwiej i wychodzi gładsze) dolać oliwę, przyprawy i wyciśniety czosnek. Zmiksować. W razie potrzeby dodać wodę z gotowania. I gotowe!

Do hummusu można dodać inne przyprawy wg. smaku, pasuje do kanapek i smakuje każdemu. Polecam oczywiście chleb pełnoziarnisty, jako bardziej sycący i nieporównywalnie zdrowszy. W lodówce wytrzymuje do 4 dni.


W podobny sposób można przyrządzić pastę z grochu, fasoli, soczewicy (szczególnie czerwonej) dodając dowolne przyprawy.

Tipy:
Jeśli chodzi o namaczanie są dwie szkoły. Jedna mówi, że strączkowe powinno się gotować w wodzie z namaczania, żeby nie wypłukać witamin. Ale ciemna strona tej metody to substancje wzdymające, które również nie zostają wypłukane. W przypadku ciecierzycy czy soczewicy sprawa jest łatwa, gorzej jak dochodzi do fasoli lub grochu.Zmierzcie się więc z waszymi żołądkami, zaopatrzcie w zapas przypraw (szczególnie pomaga majeranek, tymianek i kminek), a jeśli polegniecie, pozostaje wylewanie wody z namaczania!

A teraz coś na obiad. Dziś resztki, czyli pozostały z wczoraj jarmuż i pozostałe z dziś naleśniki owsiane.







Jarmuż (jeśli oczywiście uda się go gdzieś kupić, mojej mamie udało się cały krzak!), można zrobić na sto sposobów, oto jeden z nich:




JARMUŻ - JARZYNKA

dowolna ilość liści jarmużu
sól, pieprz, czosnek
oliwa/olej
mąka razowa/ bułka tarta

Jarmuż umyć, odciąć łodygi, pokroić w kawałki. W rondelku rozgrzać oliwę, wrzucić na nią wyciśnięty czosnek. Wrzucić jarmuż, podlać wodą, dusić na małym ogniu pod przykryciem (!) ok 15 min. Jeśli jest już dość miękki, doprawić solą i pieprzem, oprószyć mąką lub bułką tartą.

Taki jarmuż może służyć jako dodatek do obiadu lub jako farsz. Dle tych co nie znają smakuje trochę jak pomieszanie kapusty z brokułem, smak jest dość ostry z gorzkawą nutką. Rewelacja, żeby nie wspomnieć o jego walorach odżywczych.
Naleśniki też nie są skomplikowane.



NALEŚNIKI OWSIANE


1 szkl. mąki białej
1 szkl. płatków owsianych
oliwa/olej
sól, cukier

Płatki owsiane najlepiej zmielić w blenderze (takim dodatku z pojemniczkiem), ale jeśli nie mamy, zalewamy je szklanką wrzącej wody, czekamy ok 15 min. i miksujemy zwykłą końcówką miksującą. Tak czy inaczej bez blendera wegańska kuchnia leży i kwiczy, w końcu nie ma opcji jak go zastąpić. Dodajemy mąkę, oliwę i tyle wody, żeby powstało ciasto troszkę gęściejsze niż zwykłe ciasto na naleśniki doprawiamy odrobinką soli i cukru. Smażymy na patelni posmarowanej tłuszczem (ja korzystam ze starego, rodzinnego patentu - na widelcu mocuję nitką wacik kosmetyczny i tym, umoczywszy w oleju, smaruję patelnię przed każdym naleśnikiem). Pamiętajmy, że wegańskie naleśniki muszą być nieco grubsze, i nie dają się później zwijać w śliczne ruloniki, nad czym ubolewa zawsze moja mama ;) Te są zawsze raczej "rough".









Jako dodatek zrobiłam sałatkę z kiełków, które osiągnęły już odpowiedni rozmiar, dymki, rzodkiewki i rzepy.







Polecam kiełkownicę do własnej produkcji - kupne kiełki kosztuja wiadomo ile, a nasionka nieporównywalnie taniej. Szukajcie w sklepach/działach ze sprzętem AGD lub oczywiście na Allegro. Zamieszczam nawet link do aukcji:




A to moja i gotowe kiełki soczewicy.