Ponieważ dawno mnie tu nie było, a przypuszczam, że są osoby, które w pewnym momencie czytały bloga regularnie poczuwam się do pewnych wyjaśnień.
Przez ostatnie 4 miesiące nie miałam aparatu, żeby móc uwiecznić nim na bieżąco przygotowane dania, tak, żeby zdążyć przed nieuchronnym ich zjedzeniam i przede wszystkim rzadko bywałam w kuchni na dłużej niż makaron z sosem albo kanapka z szybką pastą. Przez ten czas zaliczyłam 3 miesiące pracy na etat, przeprowadzkę (a właściwie dwie), kilka dalszych i bliższych podróży, kilka dużych projektów i dziesiątki innych, małych aktywności pochłaniających ogromne ilości czasu. Czas na szczęście jest bardzo rozciągliwy i ja umiem tę właściwość wykorzystywać, ale w pewnym momencie zauważyłam, że pomimo wszelkich starań, pędzenia z miejsca na miejsce lub bycia w kilku miejscach jednocześnie, sypiania po 4 godziny i nieustannego planowania "co następne?" brakuje czasu dla mnie. Tak jakbym ja robiła to wszystko, ale zapomniała, że poza moim działaniem jest jeszcze mój środek, ja właściwa, która potrzebuje trochę uwagi, spokoju i ... odpoczynku. Potrzebuje też zająć się trochę bardziej sobą, więcej czytać, więcej się uczyć, więcej słuchać siebie od środka, swoich emocji, obaw, pragnień i zachcianek. Posłuchałam też kilku mądrych rad od ludzi, którzy są aktywni dłużej niż ja wiem, że można być aktywną i postanowiłam zwolnić tempo. Jedno stwierdzenie szczególnie zapadło mi w pamięć : "Jeśli chcemy działać, powinniśmy myśleć o tym jako planie na najbliższe 40 lat. Lepiej działać mniej przez 40 niż dopuścić do tego, żeby wypalić się po pięciu". Postanowiłam zatem nie pozwolić się sobie wypalić za wszelką cenę. Mam w planach kilka fajnych projektów, część jest już w realizacji, a niektóre czekają na dobry moment, żeby się rozpocząć.
Ponadto wokół tyle jest zmian, nie wszystkie dotyczą mnie bezpośrednio, ale wiele z nich trochę mnie zainspirowało. Po pierwsze, kiedy zaczynałam pisać tego bloga, uważałam, że jest potrzebny jako czyste źródło praktycznej wiedzy, bez osobistych wstawek, miałam pomysł na blog pełen prostych, niewyszukanych przepisów dla każdego, zakładających gotowanie zdrowych i sycąch potraw z ogólnie dostępnych produktów. Obecnie blogów tego typu są dziesiątki. Oczywiście jest to wspaniałe, zawsze będę uważała kuchnię jako pierwsze pole propagowania weganizmu i jestem zachwycona tym, jak wiele ludzi zajęło się sianiem wegańskiej nowiny drogą wirtualną. Jest Was tak wiele, że czuję, że ja mogę to pole działań opuścić. Ponadto czuję, że moja koncepcja bloga przestała mnie zadowalać, potrzebuję miejsca bardziej różnorodnego, gdzie mogę podzielić się czymś więcej niż tylko kolejnym pomysłem na obiad. Uznałam, że przekształcanie bloga nie ma sensu, postanowiłam go więc zawiesić, możliwe, że na zawsze. Blog oczywiście zostaje, jest tu zgromadzone trochę materiału, z którego zawsze można skorzystać. Najprawdopodobniej nie będę go jednak kontynuować. Zastanowię się, czy będę zamieszczać tu przepisy, które zawsze gdzieś się przyplączą, (sądzę, że tam, dokąd się wybieram będę miała więcej czasu na gotowanie, ale też i na pisanie) czy może staną się one częścią nowego, bardziej osobistego i interdyscyplinarnego przedsięwzięcia.
Już wkrótce zamieszczę post do TEGO nowego bloga, który mam nadzieję pisać bardziej regularnie.
Tymczasem pozostawiam ten kawałek wirtualnej przestrzeni każdemu, kto będzie chciał z niego skorzystać, dziękuję wszystkim, którzy/re w tym czasie tę przestrzeń odwiedzili/ły, cieszę się, jeśli mogłam kiedykolwiek komuś pomóc lub chociaż zainspirować. Jeśli ktoś będzie bardzo tęsknić lub w razie jakichkolwiek pytań piszcie na maila! Obiecuję, że jeszcze wrócę ! :)